Jak wiadomo styczeń jest corocznym momentem rozpoczęcia przemian w życiu każdego człowieka. Nowy rok, nowe możliwości, nowe postanowienia. A najczęściej na liście pojawiają się: schudnę, zacznę ćwiczyć, zacznę dbać o siebie. W styczniu karnety na siłownie sprzedawały się zawsze jak przysłowiowe ciepłe bułeczki. Jednak nie w 2021 roku.
Niestety pandemia rozpanoszyła się na dobre i na razie nie ma zamiaru się wynosić. W ruch poszły strzykawki aplikujące kolejne szczepionki, ale i te powoli są na wykończeniu. Kiedy więc uda się to wszystko opanować? Ten kto jest w stanie to przewidzieć, powinien czym prędzej udać się do bukmacherów, wykorzystać STS kod promocyjny i zgarnąć miliony. Na to jednak szybko się nie zanosi.
Zamknięcie siłowni i innych fitness klubów to ogromna tragedia. Tragedia dla właścicieli, tragedia dla personelu i dramat dla regularnie ćwiczących tam osób. Z drugiej strony, zamknięci w domach ludzie wreszcie zaczęli dostrzegać zalety i potrzebę ruchu oraz uprawiania sportów. Ceny domowych bieżni wzrosły prawie o 50 procent w stosunku do stycznia ubiegłego roku. W sklepach sportowych brakuje hantli, gum, ciężarków i ławeczek. Fora i portale społecznościowe pełne są postów osób, które wreszcie wzięły się za siebie i rozpoczęły w miarę regularne ćwiczenia. Na początek bieganie, nordic walking, ale też jogę czy wszelkie odmiany aerobiku.
Swój sposób na pandemie znaleźli także instruktorzy, choć nie było to łatwe. Coraz więcej pojawia się kanałów YouTube, gdzie trenerzy pokazują jak wykonywać ćwiczenia, jak rozgrzewać się czy odpowiednio dobierać dietę. Zajęcia z sal klubowych przeniosły się na ekrany monitorów i laptopów. A ci, którzy zawsze narzekali, że nie mają czasu na to, aby ruszyć się z domu, wreszcie stracili wygodną wymówkę. Wszystko obecnie jest na wyciągnięcie ręki. Wystarczy zakup kilku podstawowych narzędzi do ćwiczeń, dobre łącze internetowe i już tylko zostają chęci. Można ćwiczyć gdzie się chce, co się chce, jak się chce i kiedy się chce. Tylko trzeba chcieć.
Niestety, przy okazji wzrostu zainteresowania aktywnością fizyczną, pojawiają się osoby bądź firmy, które chcą na tej hossie zarobić. I nie było by w tym nic dziwnego, gdyby pazerność niektórych nie miała końca. Narzucane marże, sprzedawanie sprzętu po mocno zawyżonych cenach i wciskanie chętnym sprzętu, który totalnie nie jest dla nich przeznaczony – to tylko kilka najczęstszych przykładów. Na szczęście istnieje coraz więcej grup i trenerów, którzy udzielają wsparcia i pomagają odnaleźć się laikom w gąszczu ofert i okazji.
Na koniec musi być jeszcze o morsowaniu. Kilka lat temu kilka osób kąpiących się w lutym w Bałtyku powodowało zaciekawienie i rozbawienie. Teraz morsowanie stało się w zasadzie naszym sportem narodowym. Przewijamy kolejne posty znajomych, którzy w czapkach i rękawiczkach siedzą zanurzeni w wodzie po brodę. Aktywność ta ma ponoć zbawienny wpływ na odporność naszego organizmu. Natomiast przed rozpoczęciem należałoby choć skonsultować się z lekarzem lub poprosić o pomoc lub radę bardziej doświadczonych morsujących. Wszystko jest dla ludzi, ale wszystko trzeba też robić z głową.
Trzeba spróbować dostrzec pozytywny aspekt pandemii. Ludzie przypomnieli sobie jak dobrze i zdrowo jest się poruszać. Nie należy przy tym jednak zapominać o zdrowym rozsądku. Bo do zdrowego trybu życia nie potrzebne są modne ciuchy i designerskie okulary. Podstawa to chęć i regularność.